środa, 9 grudnia 2009

Bo nie ma to jak skuter, na dwóch kółkach czad!

To, co dzieje się na ulicach chińskich przechodzi wszelkie wyobrażenie. Codziennie, na minutę łamanych jest chyba milion przepisów, ale policję w ogóle to nie interesuje. Z samochodami nie jest najgorzej, nie ma ich aż tak dużo (jak Chińczyków) i nawet przestrzegają zasady czerwonego światła. Ale najgorsi są skuterowcy i rowerzyści, którzy mimo że mają swoją ścieżkę (a właściwie odrębną ulicę) rowerową, to korzystają ze wszystkiego co popadnie, czyli ulicy i chodnika również. Do tego czerwone światło W OGÓLE dla nich nie istnieje. Taki przepis nie istnieje w ogóle w ich świadomości i gdy oburzony piechur (najczęściej zagraniczny gość, bo Chińczycy się już przyzwyczaili) próbuje zwrócić uwagę na łamanie przepisu, skuterowcy potrafią się nawet ostro oburzyć i wykłócać. Także jakiekolwiek „cywilne upomnienia” nie mają żadnego skutku.



W rezultacie na przejściu dla pieszych, nawet jak jest sygnalizacja świetlna, trzeba bardzo uważać. Bo przy każdej ulicy jest ścieżka rowerowa, a że czerwone światło obowiązuje tylko dla samochodów (choć też nie zawsze), to przejście przez dwie ścieżki rowerowe jest nie lada wyczynem. Czasem nawet piechur mając zielone światło nie może się ruszyć z chodnika, bo przed nim śmiga sznur skuterów i rowerów.

O dziwo mimo tak wielkiego chaosu, rzadko zdarzają się wypadki, prawie w ogóle nie słychać karetek pogotowia. Ale za to na każdym kroku widać bardzo ryzykowne sytuacje, ktoś się otarł o skuter, ktoś ledwo wyrobił na zakręcie, ktoś prawie potrącił piechura. Ale wszystko uparcie dzieje się na zasadzie „prawie” i „ledwo”.

Oprócz spiętych sytuacji, dużo jest też śmiesznych widoków skuterowych. Na przykład raz wiedzieliśmy pięć osób ściśniętych na jednym skuterze. Innym razem człowieka na rowerze, który trzymał pod pachą psa (pudelka do tego jeszcze). Jeżdżenie z psem na skuterze też jest bardzo częste, są one już przyzwyczajone do wskakiwania na taką małą platformę, gdzie kładzie się nogi. Niektórzy na rowerach i skuterach przewożą różne przedmioty, produkty na sprzedaż, przeprowadzają się… (niestety akurat tych śmiesznych nie mamy na zdjęciach, bo nie zawsze ma się przy sobie aparat).



Ponieważ Chińczycy dużo i szybko jeżdżą, istnieje wiele części garderoby, które są modne wśród skuterowców. Podstawą jest maseczka na twarz, która niby zmniejsza wdychanie zanieczyszczonego powietrza, ale chyba przede wszystkim chroni przed jego chłodnym powiewem w trakcie jazdy. Popularne są również maski z przeźroczystego plastyku, prawdopodobnie jako ochrona przed rozplaskującymi się na twarzy owadami przy szybkiej jeździe. Niektóre skutery na kierownicy mają na stałe zainstalowane takie ogromne skórzane rękawice, aby paluchy nie marzły. Do nich wkłada się ręce i sięga do kierownicy. Ponadto część osób decyduje się przy okazji jazdy skuterem na ubieranie kurtek tyłem do przodu, aby skuteczniej ochronić się przed wiatrem/deszczem/błotem i różnymi innymi rzeczami. Połączenie różnych dodatków jest czasami kosmiczne. Moda skuterowa jak widać jest mocno rozwinięta, ale jakoś nikt nie nosi kasków ochronnych.

Mimo, że wcześniej przedstawiłam samochody w dość dobrym świetle, to oznacza tylko, że są trochę lepsze niż skutery, ale i tak są wkurzające i niebezpieczne. Wyprzedzanie dozwolone jest w każdym momencie, a najlepiej jak właśnie z naprzeciwka coś nadjeżdża, bo można jeszcze więcej gazu dodać (najsmutniejsze, że taką zasadę wyznają również kierowcy autobusów). Raz jechaliśmy trzęsącym się autobusem, w którym kierowca wyglądał jak wściekła małpa i nawet na zakręcie nie chciał zwolnić, mimo że autobus chybotał się na wszystkie strony (dlatego właśnie prawie w ogóle nie korzystamy z autobusów, wolimy nawet godzinę iść gdzieś pieszo, niż wsiąść w autobus). Ponadto irytujące jest zachowanie chińskich kierowców nie tylko ze względów bezpieczeństwa, ale po prostu charakterystycznego dla Chińczyków bezmyślnego dążenia do celu – dosłownie. W przypadku korków albo skrzyżowania ze światłami każdy wolny centymetr jezdni musi zostać zagospodarowany samochodem, bo w inny sposób by się zmarnował, prawda? Finał najczęściej jest taki, że wszyscy wjeżdżają na skrzyżowanie, jeśli tylko pozwala im na to światło, nie zależnie od tego w którą stronę skręcają i czy akurat będą w stanie opuścić skrzyżowanie. Światło się zmienia i ci co wyjechali, blokują przejazd tym, co mają teraz zielone i przez to wszyscy muszą stać w miejscu. W końcu na środku skrzyżowania stoją dziesiątki aut we wszystkich możliwych konfiguracjach kierunkowych, zaczynają trąbić i stoją tak dalej ponieważ jeden blokuje drugiego. Trudno jest zaakceptować, że przepisy drogowe są dla dobra kierowców i usprawnienia ruchu. Widzieliśmy też inny przypadek radzenia sobie z brakiem strzałki w lewo na skrzyżowaniu – wystarczy przecież w takiej sytuacji skręcić w prawo, aby zaraz zawrócić i pojechać prosto (przy okazji jeżdżąc dookoła przechodzących przez pasy przechodniów). Ponadto, ulubionym miejscem do parkowania jest przejście dla pieszych. Pod naszym uniwersytetem codziennie na przejściu dla pieszych stoi ciężarówka, gdzie pan sprzedaje owoce (jednocześnie paląc papierosy). (Zdjęcie poniżej nie przedstawia sytuacji spod naszego Uniwersytetu, ale mniej więcej oddaje klimat).



Możecie sobie tylko wyobrazić jak my, Europejczycy rozpieszczeni przez kierowców, którzy ustępują nam na każdym kroku, czujemy się za każdym razem gdy wychodzimy na ulicę. Staramy się tego unikać, bo kontakt ulicą chińską przyprawia o wielki skok adrenaliny i ogromne nerwy. Na początku, bojowo próbowaliśmy walczyć z niesprawiedliwością, ale kłócenie się z Chińczykami na ulicy nie ma sensu, bo oni nie rozumieją, że coś jest nie tak. Teoria Tadeusza jest taka, że Chińczycy nie widzą zbyt wielkiej różnicy pomiędzy poruszaniem się pieszo, a różnymi środkami lokomocji – poza taką, że im lepszy jest środek, tym szybciej można dokądś dotrzeć. Osoba jadąca skuterem to dla nich tylko szybciej poruszający się człowiek. Z samochodami podobnie i dlatego też parkują one na pasach dla pieszych, a piesi często wchodzą na jednie gdzie popadnie, jedynie przystając na chwilę pomiędzy pasami ruchu, aby przepuścić tych co jadą, ale tylko dlatego że są więksi.

O innych smutkach piechurów, czyli czym jest chodnik chiński, już niedługo.